|
Pastuszkowie na estradzie |
|
|
|
Jakie czasy, takie kolędy. Były kolędy ludowe, bigbitowe, jazzowe, były patriotyczno-konspiracyjne, ale też biesiadne. Na okoliczność Bożego Narodzenia powstają coraz to nowe utwory, często – w stylu i treści – zupełnie nietradycyjne. |
|
W 1994 r. pojawiła się kaseta „Punk kolędy”. Pomysłodawca tej inicjatywy, undergroundowy muzyk o pseudonimie Para, zamieścił w magazynie „Brum” stosowny komentarz: „Ja nie wierzę w Boga i, żeby było śmieszniej, słuchacze tej kasety też nie. Udało mi się trafić z tym materiałem do ludzi, którzy tak naprawdę nigdy by nie sięgnęli po kolędy w wykonaniu np. Mazowsza. Jestem z tego dumny i dziwię się, że te nagrania nie były reklamowane w kościołach”.
| Kolęda internowanych | Słowa Macieja Zembatego na melodię „Bóg się rodzi”
Bóg się rodzi, a rodacy po więzieniach rozrzuceni, bo marzyła im się Polska niepodległa na tej ziemi. Matki, żony, siostry, dzieci, same przy świątecznym stole; tylko szatan mógł zgotować naszym bliskim taką dolę!
Cóż nam druty, cóż nam kraty gdy w jedności nasza siła; z pierwszym brzaskiem wzejdzie słońce zbudzi się Ojczyzna miła.
Solidarnie i odważnie – górnik, rolnik i stoczniowiec, dziś składają do Cię modły: „daj nam wolność Panie Boże! ” |
| |
Dziś można ściągnąć przez Internet także „Kolędy rapowe”. Trójmiejscy raperzy Pereł i Kisiel, zamiast charakterystycznych dla rapu i hip hopu rymów o życiu blokowiska, melorecytują „Gdy śliczna Panna...” tudzież „Pójdźmy wszyscy do stajenki”. Prowokacja? A może profanacja? Wszak to kolędy i pastorałki tworzą nastrój świąt, przeto winny zachowywać odpowiednio podniosły ton i podtrzymywać tradycję. Ani punk, ani rap tego nie gwarantują. Jednak od dziesięcioleci liczni kompozytorzy i tekściarze tworzą nowy repertuar świąteczny osadzony w najrozmaitszych estetykach muzycznych. Od dawna wiadomo, że hasło „kolęda”, choć ma się nieodwołalnie kojarzyć z Bożym Narodzeniem, nie zawsze musi objawiać się w dosłownie nabożnej pieśni.
Kolędy pisywał Marian Hemar, a w czasie okupacji Stanisław Baliński. Mają ich sporo w swoim dorobku Ernest Bryll, Leszek Aleksander Moczulski czy wreszcie Jacek Kaczmarski. Ale autorami nowych kolęd bywają nie tylko poeci, lecz i twórcy estradowych przebojów, na przykład Jacek Cygan albo Marek Dutkiewicz.
Pan przyjacielem moim
Forma kolędy weszła u nas w obieg estradowy w drugiej połowie lat 60. wraz z ekspansją tak zwanego big beatu. Ów big beat był fenomenem osobliwym. U swoich źródeł zawierał fascynację anglosaskim rockiem, nie mógł jednak być jego prostą rodzimą odmianą, ponieważ w czasach rządów Gomułki urzędnicy od kultury skrzętnie pilnowali, by polska młodzież nie demoralizowała się wpływami zachodniego rozwydrzenia. Młodzieżowe zespoły wokalno-instrumentalne, jak je oficjalnie nazywano, śpiewały więc piosenki przeważnie uładzone, nierzadko takie, które podobały się i młodszym, i starszym. Niezależnie od swojego temperamentu i osobistych upodobań, wykonawcy z tego kręgu nie mieli większych szans na ostentacyjne przełamywanie piosenkarskiej tradycji.
I odwrotnie: nawiązywanie do tradycji, zwłaszcza swoiście pojmowanej tradycji ludowej, było mile widziane przez decydentów. Przyjął się podówczas zwyczaj, że telewizja w okresie Bożego Narodzenia nadawała programy z kolędami, przy czym z reguły były to pastorałki góralskie albo stare kolędy wykonywane przez folklorystyczne zespoły pieśni i tańca – najczęściej te najbardziej znane i oficjalnie uznane, czyli Mazowsze i Śląsk. W takiej atmosferze na śpiewanie kolęd mogli sobie również pozwolić bigbitowcy.
|
|
| |
|